W prasie pojawiły się informacje o wyroku SN (II CSK 400/16) oraz zawartych w nim tez dotyczących zakresu ochrony prawnoautorskiej. Brak jest jeszcze pisemnego uzasadnienia tego wyroku, jednak zasada, którą z niego wyciągnięto jest na tyle bulwersująca, że wymaga szybkiego komentarza.
Należy krótko przypomnieć, że dzieło autorskie, któremu SN przyznał ochronę to koncepcja biznesowa – wymyślony przez powoda specjalny pakiet ubezpieczeniowy obejmujący połączenie ubezpieczeń OC i AC komunikacyjnego z kompleksowym ubezpieczeniem mieszkań. Nie jest istotne przytaczanie stanu faktycznego sprawy, na gruncie której doszło do wydania powołanego wyroku, istota zagadnienia sprowadza się bowiem do tego, czy sam pomysł, nawet o bardzo wysokim stopniu indywidualności, oryginalności i znaczeniu ekonomicznym może być chroniony prawem autorskim. Zagadnienie to ma podstawowe znaczenie dla wszystkich stosunków gospodarczych, w tym także dla stosunków pracowniczych, a zajęte przez SN stanowisko jest w sposób fundamentalny sprzeczne nie tylko z polską ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych ale także z wiążącymi Polskę traktatami międzynarodowymi. Przypomnijmy: zgodnie z art. 1 ust.21 „ochroną objęty może być wyłącznie sposób wyrażenia; nie są objęte ochroną odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne”. I nie chodzi tutaj o ocenę, czy dany pomysł jest bardziej oryginalny czy mniej, czy jego opracowanie wymagało znacznego nakładu pracy i wiedzy, gdyż oryginalność (twórczość) oceniamy jedynie w odniesieniu do przedmiotów, które potencjalnie kwalifikują się jako utwory. Wyłączenie pomysłów i idei spod ochrony prawnoautorskiej wiąże się z całościową koncepcją ochrony praw własności intelektualnej. Ochrona pomysłów ucieleśnionych w rozwiązaniu technicznym jest przedmiotem prawa patentowego, jest to jednak ochrona ograniczona w czasie, powstająca w wyniku decyzji administracyjnej, po zbadaniu spełnienia przesłanek ustawowych. Ideą tej ochrony jest rodzaj umowy społecznej – twórca wynalazku ujawnia go, w zamian za co otrzymuje na określony, stosunkowo krótki okres, wyłączność prawną. Prawo autorskie nie ma chronić samej idei czy pomysłu, gdyż taka ochrona prowadziłaby do daleko idącego ograniczenia swobody twórczej i przepływu informacji. I jakkolwiek wydawałoby się to niezgodne z zasadami słuszności, że sam pomysł, który często ma największą wartość ekonomiczną (np. pomysł na format telewizyjny czy grę komputerową albo, jak w omawianym przypadku, pomysł na sposób prowadzenie biznesu) nie podlega ochronie prawa autorskiego, to nie można przełamywać ustawowych reguł i rozciągać ochrony na coś, co w ogóle wyraźnie podlega wyłączeniu. Dychotomia treści i formy i sprowadza się do tego, chociaż idea i pomysł stanowią punkt wyjścia dla powstania utworu chronionego prawem autorskim, to dopiero nadanie tej idei formy daje początek ochronie prawnoautorskiej. Co byłoby, gdyby pomysł pakietu ubezpieczeniowego przedstawiono w określonej formie, np. opisu nowego produktu? Być może w omawianej sprawie taka właśnie sytuacja miała miejsce. Opis, jako taki, mógłby podlegać ochronie, należy jednak wyjaśnić co taka ochrona oznaczałaby: zakaz kopiowania opisu i jego publicznego komunikowania bez zgody autora, natomiast ochrona nie rozciągałaby się na korzystanie z metody biznesowej. Dlatego gdy opublikujemy podręcznik z chemii i znajdzie się tam opis nowej technologii ochrony produktów spożywczych przed zepsuciem, to nikt nie może bez naszej zgody wydawać i sprzedawać tego podręcznika, ale każdy może zastosować, nawet w działalności zarobkowej, opisaną metodę, o ile oczywiście nie podlega ona ochronie patentowej.
Czy to oznacza, że istotne rozwiązania biznesowe nie podlegają żadnej ochronie, że nie dysponujemy innymi stosownymi instrumentami prawnymi? Oczywiście dysponujemy. Zawsze można zastosować rozwiązania kontraktowe, przy czym warto także pamiętać o art. 721 kodeksu cywilnego, zgodnie z którym, jeżeli prowadzone są negocjacje, w trakcie których jedna ze stron udostępnia informacje z zastrzeżeniem poufności, druga strona jest zobowiązania do nieujawniania i nieprzekazywania ich innym osobom oraz do niewykorzystywania tych informacji dla własnych celów. Naruszenie powyższego obowiązku powoduje powstanie roszczenia do strony umowy o odszkodowanie albo wydanie uzyskanych przez nią korzyści. Czy w omawianym przypadku nie ta droga była właściwa?
Oczywiście moje uwagi nie są oparte na dokładnej znajomości sprawy, jednak warto na gruncie tak niebezpiecznie sformułowanej tezy zawartej w tytule notatki, do której się odnoszę, określić, jakie konsekwencje wynikną z przyjęcia ochrony pomysłu dla obrotu gospodarczego. Jeśli zaakceptujemy – wbrew wyraźnemu przepisowi ustawy – ochronę prawem autorskim pomysłów twórczych, to ochrona prawnoautorska obejmie pomysły kampanii reklamowych, reguły gier, koncepcje prowadzenia biznesu, a przy niskiej poprzeczce twórczości (z taką niską poprzeczką mamy do czynienia w ramach polskiego orzecznictwa w przedmiocie praw autorskich od wielu lat) także każde inne zupełnie drobne pomysły usprawnień organizacyjnych w firmie. Co to oznacza? Każdy przedsiębiorca, który zacznie wdrażać takie pomysły, np. pomysł organizacji imprezy firmowej, będzie musiał zawierać umowy o nabycie praw autorskich, przy czym można się spodziewać, ze względu na długość ochrony prawnoautorskiej zalewu pozwów odnoszących się do podobnych sytuacji zaistniałych w przeszłości.
Konkluzja: nawet za wyjątkowo twórczy pomysł firma nie powinna płacić na podstawie prawa autorskiego a wyłącznie na podstawie kontraktowej.