Odpowiedzialność za wynik procesu, czyli każdy płaci za siebie – koszty sądowe w sprawach z zakresu własności intelektualnej a wyrok TSUE w sprawie C‑57/15
W ostatnich latach Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zdecydowanie zwiększył swoją aktywność w sprawach z zakresu własności intelektualnej, wydając, na skutek pytań prejudycjalnych sądów krajowych, dziesiątki orzeczeń interpretujących prawo unijne i mających ogromne znaczenie dla wykładni i stosowania przepisów poszczególnych państw członkowskich. Zdecydowana ich większość dotyczy (z uwagi na stan harmonizacji) prawa znaków towarowych i prawa autorskiego (to ostatnie spotkał wręcz wcześniej niespotykany wysyp takich judykatów). Jest w pełni zrozumiałe, że uwaga większości komentatorów skupia się na tak ciekawych kwestiach jak np. wyczerpanie praw do programów komputerowych online lub prawnoautorska kwalifikacja linkowania, zwłaszcza że wydawane w tych sprawach wyroki burzą (a przynajmniej podkopują) niekiedy wręcz fundamenty zastanych konstrukcji i pojęć. Zdarzają się jednak orzeczenia dotyczące kwestii mniej może medialnych, ale mimo wszystko istotnych. Np. tak przyziemnych jak koszty procesu w sprawach z zakresu własności intelektualnej.
Koszty procesu w sprawach z zakresu własności intelektualnej w prawie UE
Dochodzenie ochrony praw własności intelektualnej zostało w prawie unijnym poddane harmonizacji za pomocą dyrektywy 2004/48/WE. Harmonizacja ta została dokonana z jednej strony w bardzo ogólny sposób, często pozostając na poziomie tak podstawowym, że wiele państw członkowskich nie musiało wprowadzać do swojego prawa zbyt wielu nowych przepisów (np. w prawie polskim dotyczyło to postępowania zabezpieczającego w dziedzinie praw autorskich), jednak z drugiej strony „kompleksowo”. „Kompleksowość” ta polega na tym, że jakkolwiek dyrektywa nie jest zbyt szczegółowa w odniesieniu do żadnej instytucji, którą reguluje, to stara się objąć swoim zakresem szerokie spectrum środków, zarówno materialnoprawnych, jak i procesowych. Mamy więc w niej np. postanowienia dotyczące dowodów i ich zabezpieczenia, zabezpieczania roszczeń, roszczeń informacyjnych i sankcji materialnoprawnych. Wśród tych zagadnień znalazło się też zagadnienie kosztów procesu. Zgodnie z art. 14 dyrektywy „Państwa Członkowskie zapewniają, że rozsądne i proporcjonalne koszty sądowe oraz inne wydatki poniesione przez stronę wygrywającą są pokrywane z reguły przez stronę przegrywającą, chyba że sprawiedliwość na to nie pozwala.”
Pytania prejudycjalne w sprawie C-57/15 i tło faktyczne
Pytanie prejudycjalne, jakie zadał TS UE sąd belgijski w sprawie C-57/15, zakończonej wyrokiem z dnia 28 lipca 2016 r. (ECLI:EU:C:2016:611) dotyczyło właśnie art. 14 dyrektywy. Orzeczenie to, co moim zdaniem zaskakujące, nie doczekało się w Polsce zbyt głośnej reakcji, mimo że wynika z niego, że obowiązujący w Polsce od lat system zwrotu kosztów sądowych, w tym zwłaszcza kosztów pomocy prawnej, jest przynajmniej w zakresie spraw dotyczących praw własności intelektualnej oczywiście niezgodny z prawem UE.
Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się być w porządku. Jak wiadomo, patrząc na problem zwrotu kosztów procesu sądowego w ujęciu prawnoporównawczym, możemy wyróżnić dwa podstawowe modele. W modelu pierwszym obowiązuje zasada odpowiedzialności za wynik procesu, a zatem koszty ponosi strona przegrywająca (oczywiście zawsze możliwe są pewne wyjątki). Model drugi, który można w skrócie określić modelem „każdy płaci za siebie”, jest np. powszechny w USA. Art. 14 dyrektywy mógłby być więc rozumiany jako przesądzający, że w odniesieniu do praw własności intelektualnej państwa członkowskie muszą przyjąć rozwiązanie obciążające kosztami stronę przegrywającą, co jest w pełni zgodne z art. 98 § 1 k.p.c., znajdującym zastosowanie do wszelkiego rodzaju sporów. Jak się okazało, problem nie dotyczy jednak samej zasady, lecz bardziej konkretnego zakresu tego obowiązku, czyli inaczej mówiąc tego, co oznaczają na gruncie dyrektywy koszty rozsądne i proporcjonalne. Dwa zadane przez sąd belgijski pytania wstępne były następujące:
- Czy zawarte w art. 14 dyrektywy 2004/48 sformułowanie »rozsądne i proporcjonalne koszty sądowe oraz inne wydatki« stoi na przeszkodzie uregulowaniu belgijskiemu, stwarzającemu sądowi możliwość wzięcia pod uwagę dokładnie określonych, specyficznych elementów [szczególnych cech] danej sprawy i przewidującemu w kontekście kosztów zastępstwa procesowego przez adwokata system zróżnicowanych stawek ryczałtowych?
- Czy zawarte w art. 14 dyrektywy 2004/48 sformułowanie »rozsądne i proporcjonalne koszty sądowe oraz inne wydatki« stoi na przeszkodzie orzecznictwu, zgodnie z którym koszty doradcy dysponującego wiedzą techniczną podlegają zwrotowi jedynie w przypadku zachowania nieprawidłowego (z punktu widzenia powstania odpowiedzialności umownej lub pozaumownej)?”.
Regulacja belgijska posługiwała się widełkami wynagrodzeń pełnomocnika, a sąd mógł to wynagrodzenie podwyższyć lub obniżyć, jednak nie mógł wykroczyć poza kwotę maksymalną, a żadna ze stron nie mogła zostać obciążona kosztami zastępstwa procesowego drugiej strony przez adwokata wykraczającymi poza maksymalną kwotę zwrotu kosztów postępowania. Tytułem przykładu w sprawach, w których przedmiot sporu nie mógł być wyrażony w pieniądzu, kwota maksymalna wynosiła 10.000 Euro, natomiast w postępowaniach, w których możliwe było podanie wartości pieniężnej zależała ona od kwoty sporu (jeśli była wyższa niż 1.000.000 Euro, maksymalne wynagrodzenie pełnomocnika mogło wynieść 30.000 Euro. Wprowadzony został też mechanizm waloryzujący dla tych kwot.
W sprawie, w której zadano pytanie prejudycjalne, powód domagał się zakazania naruszenia patentu, jednak powództwo zostało oddalone w całości (z uwagi na nieważność patentu). Maksymalna wysokość kosztów w tej sprawie (wynagrodzenia adwokata) wynosiła 11.000 Euro, i taka też kwota została zasądzona przez sąd, jednak pozwany poniósł o wiele wyższe koszty: 185 462,55 Euro z tytułu kosztów adwokackich, oraz 40 400 Euro z tytułu wynagrodzenia rzecznika patentowego. Jak więc widać rzeczywiście poniesione koszty pomocy prawnej były wielokrotnie wyższe od kosztów, które były możliwe do zasądzenia. Co więcej, orzecznictwo belgijskie przyjmowało, że wynagrodzenie rzecznika mogłoby podlegać zwrotowi, tylko gdyby powód zachował się nieprawidłowo w związku z wszczęciem lub prowadzeniem postepowania, a koszty wynagrodzenia rzecznika były tego konsekwencją (wymagana była zatem nieprawidłowość zachowania powoda, która nie mogła polegać jedynie na tym, że ostatecznie przegrał sprawę). Zadane przez sąd pytania należy widzieć w tym kontekście.
Koszty rozsądne i proporcjonalne – to coś jednak znaczy
Trybunał odpowiadając na pytanie pierwsze zauważył, że tak naprawdę najważniejsze w nim jest górne ograniczenie kwoty należnych kosztów. Trybunał nie miał oczywiście wątpliwości, że koszty zastępstwa procesowego mieszczą się w pojęciu kosztów sądowych użytym w art. 14 dyrektywy.
Nie powinno dziwić, że Trybunał nie zakwestionował samej idei kosztów zryczałtowanych, jednak podkreślił, że „[u]regulowanie przewidujące stawki ryczałtowe w odniesieniu do zwrotu honorariów adwokackich mogłoby co do zasady być uzasadnione, pod warunkiem że zmierza do zapewnienia rozsądnego charakteru kosztów, jakie mają być zwrócone, uwzględniając czynniki takie jak przedmiot sporu, jego wartość lub praca, jaką należy wykonać w celu obrony danego prawa. Tak może być w szczególności w przypadku, gdy celem tego uregulowania jest zwrot nadmiernych kosztów ze względu na niezwykle wysokie honoraria uzgodnione pomiędzy stroną wygrywającą a jej adwokatem lub ze względu na świadczenie przez adwokata usług, które nie są uważane za konieczne dla zapewnienia poszanowania danego prawa własności intelektualnej.” Wymóg „rozsądności” kosztów podlegających zwrotowi przez stronę przegrywającą oznacza jednak, że stawki ryczałtowe nie mogą być znacznie niższe od średnich stawek rzeczywiście stosowanych w odniesieniu do usług adwokackich w danym państwie członkowskim. Uzasadniając to stanowisko TS UE odwołał się m.in. do art., 3 dyrektywy i wynikającego z niej wymogu, by procedury i środki prawne przewidziane w dyrektywie były odstraszające (przed naruszeniem). Zdaniem Trybunału „Odstraszający skutek powództwa o stwierdzenie naruszenia byłby znacznie osłabiony, gdyby naruszającemu nie można było nakazać pokrycia rozsądnych kosztów adwokackich poniesionych przez właściciela naruszonego prawa własności intelektualnej”.
Zbyt niska górna granica kosztów narusza także wymóg „proporcjonalności”, zawarty w art. 14 dyrektywy, ponieważ proporcjonalności kosztów „[n]ie można oceniać niezależnie od kosztów, jakie strona wygrywająca rzeczywiście poniosła z tytułu pomocy adwokata w zakresie, w jakim są one rozsądne (…). O ile wymóg proporcjonalności nie oznacza, że strona przegrywająca powinna koniecznie zwrócić całość kosztów poniesionych przez drugą stronę, o tyle wynika z niego, że ta ostatnia strona ma prawo do zwrotu co najmniej znacznej i stosownej części rozsądnych kosztów rzeczywiście poniesionych przez stronę wygrywającą.”
Pytanie drugie należy rozumieć w świetle praktyki sądów belgijskich, które koszty pomocy rzecznika patentowego uwzględniały jedynie wtedy, gdy druga strona zachowała się obiektywnie nieprawidłowo (chodzić tu może, jak sądzę, o takie przypadki jak np. wniesienie pozwu w oparciu o nieważny patent, jeśli powód o tej nieważności wie, lub wprowadzanie sądu w błąd co do okoliczności faktycznych). Trybunał uznał, że decydujący jest związek kosztów rzecznika z danym postępowanie. Jeśli jego działalność jedynie pośrednio się z nim łączyła (np. rzecznik dokonywał ogólnych poszukiwań, aby zidentyfikować wszelkie możliwe naruszenia), związek taki nie zachodzi. Jeśli natomiast usługi rzecznika (doradcy dysponującego wiedzą techniczną), były niezbędne do skutecznego wszczęcia postępowania sądowego lub obrony w nim „[k]oszty związane z pomocą tego doradcy są objęte „innymi wydatkami”, które na mocy art. 14 dyrektywy 2004/48 powinny być pokryte przez stronę przegrywającą”., a kryterium nieprawidłowości postępowania strony przegrywającej nie może znaleźć zastosowania.
Koszty a sprawa polska
Nietrudno chyba zauważyć, że wnioski Trybunału mają bezpośrednie znaczenie dla prawa polskiego. Co prawda art. 98 § 1 k.p.c. statuuje zasadę odpowiedzialności za koszty procesu, jednak jeśli chodzi o koszty zastępstwa procesowego Polska już dawno, w sposób niepostrzeżony i bez większych głosów sprzeciwu, stała się państwem, któremu znacznie bliżej jest to modelu „każdy płaci za siebie”. W niektórych sprawach z zakresu własności intelektualnej, w tym zwłaszcza w tych, w których nie są dochodzone roszczenia o zapłatę, lecz np. tylko roszczenia zakazowe, jest to o wiele bardziej widoczne niż w przypadku prawa belgijskiego.
Art. 98 § 3 k.p.c. przewiduje, że wynagrodzenie adwokata zalicza się do niezbędnych kosztów procesu (które winna zwrócić strona przegrana), jednak tylko jeśli nie są one wyższe niż określone w odrębnych przepisach. Przepis ten wyraźnie stanowi także, że do niezbędnych kosztów procesu można zaliczyć tylko wynagrodzenie i wydatki jednego adwokata. Przepisy, do których odsyła art. 98 § 3 k.p.c. to w przypadku adwokatów Rozporządzenie Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie. Jedynie tytułem przypomnienia: mechanizm wynikający z rozporządzenia jest podobny do wyżej opisanej regulacji belgijskiej, ponieważ wprowadza stawki minimalne, których wysokość zależna jest od wartości przedmiotu sprawy lub od szczególnej kategorii, do której sprawa należy, a także stawki maksymalne, które stanowią sześciokrotność stawek minimalnych. Z § 8 rozporządzenia wynika np., że stawka minimalna w sprawach o ochronę praw autorskich wynosi 720 zł, a o naruszenie patentu 1680 zł. Sąd może zasądzić wynagrodzenie w kwocie wyższej niż stawka minimalna tylko jeśli odbyła się rozprawa (jeśli np. na skutek znakomitej i obszernej odpowiedzi na pozew został on cofnięty, zasądzona może zostać tylko stawka minimalna) oraz jest to uzasadnione przez okoliczności wskazane w § 15 ust. 3 pkt 1-4 rozporządzenia. Nawet jednak zastosowanie maksymalnej wysokości wynagrodzenia (co w praktyce zdarza się sporadycznie, także w sprawach, w których nakład pracy pełnomocników był naprawdę znaczny) oznacza, że nie może ona przekroczyć kwoty 10.080 zł w sprawie o naruszenie patentu, lub 4320 zł w sprawie o naruszenie praw autorskich.
Spodziewać się tu należy dość oczywistego zarzutu – stawki określone w § 8 rozporządzenia mają dotyczyć tylko roszczeń niemajątkowych. Roszczenia majątkowe podlegają § 2, a stawka zależna jest od wartości przedmiotu sporu. Taki pogląd (co ciekawe, prezentowany w niektórych komentarzach), jest jednak trudny do utrzymania. Np. sprawa o naruszenie patentu nigdy nie może być sprawą o prawa niemajątkowe, ponieważ prawo z patentu jest zawsze prawem majątkowym. Przejście na stawki wynikające z § 2 rozporządzenia jest więc ewentualnie możliwe tylko wtedy, gdy powód dochodzi roszczenia o zapłatę (np. odszkodowania). W wielu postępowaniach, z różnych zresztą przyczyn, dochodzone są jedynie roszczenia o zaniechanie, względnie inne roszczenia niepieniężne, do których § 8 pkt 19 rozporządzenia ma moim zdaniem bezspornie zastosowanie (a już na pewno wtedy, gdy nie da się określić wartości przedmiotu sporu).
Podane wyżej stawki nie mają nic wspólnego z rynkową wysokością wynagrodzenia i nie ma to, wbrew demagogicznym zarzutom, nic wspólnego z rzekomo zawyżonymi cenami usług prawnych w Polsce. W rzeczywistości stawki za usługi prawne w Polsce (a w każdym razie za usługi wyspecjalizowanych prawników) są w Polsce niższe nie tylko od krajów Europy Zachodniej, ale także od stawek państwach członkowskich UE o zbliżonym do Polski poziomie zamożności.
Aby przekonać się, że nie chodzi tu o wygórowane wymagania wystarczy zresztą dokonać dość prostych obliczeń. Średnio skomplikowana sprawa patentowa wymagać będzie w postępowaniu w pierwszej instancji co najmniej 100 godzin pracy prawnika. Jest to szacunek raczej zaniżony (w przypadku sporów bardziej złożonych, nawet znacznie), jednak możemy się nim posłużyć dla uproszczenia. Przyjęcie, jak często robią to sądy, stawki minimalnej bez żadnego podwyższenia sprawia, że za godzinę pracy wyspecjalizowanego w sprawach patentowych adwokata należeć mu się będzie 16,80 zł. Przy maksymalnej możliwej stawce wynagrodzenia będzie to 100,80 zł. Minimalna stawka godzinowa obowiązująca od 1 stycznia 2017 r. dla pracujących na umowach zlecenia oraz umowach o świadczenie usług wynosi 13 złotych brutto. Nietrudno sobie wyobrazić proces patentowy, w którym wysokość wynagrodzenia wybitnego specjalisty w przeliczeniu na godzinę pracy będzie niższa niż minimalna stawka godzinowa. Zastosowanie maksymalnej stawki poprawia oczywiście tę sytuację, jednak nadal stawka ustawowa nie pozostaje w żadnej dającej się określić jako rozsądna relacji do stawek rynkowych. Jeśli uwzględni się, że bardzo często prowadzenie złożonego procesu patentowego wymaga zaangażowania więcej niż jednej osoby, stosunek kosztów zasądzonych do rzeczywiście poniesionych staje się wręcz karykaturalny. Powyższe uwagi dotyczą spraw patentowych. W przypadku praw autorskich, przy zastosowaniu stawki minimalnej, wynagrodzenie niemal z zasady spadnie poniżej wartości 13 zł za godzinę.
Pojęcie o tym, jakie stawki rynkowe obowiązują w innych państwach UE dają propozycje dotyczące wynagrodzeń w postępowaniach przez Jednolitym Sądem Patentowym, które, w zależności od wartości przedmiotu sprawy wynosić mają od 38.000 do 1.200.000 Euro.
Oczywista sprzeczność z prawem UE. I co dalej?
Jak zatem widać, jeśli za niezgodną z prawem UE Trybunał uznał regulację belgijską, nie może być wątpliwości, że regulacja polska jest tym bardziej sprzeczna z art. 14 dyrektywy. Niezależnie od problemu wysokości kosztów adwokata, powinno być również w Polsce możliwe zaliczenie do kosztów zastępstwa wynagrodzenia wspomagającego adwokata lub radcę prawnego rzecznika patentowego, jeśli było to potrzebne do prowadzenia danej sprawy.
Nie należy się spodziewać, by polski ustawodawca uznał sprawę za priorytetową. W pełni możliwe jest także skupienie uwagi na obniżeniu stawek rynkowych, co sprawi, że zniknie wspomniana dysproporcja (a razem z nią prawnicy zajmujący się własnością intelektualną). Jeśli jednak wyobrazimy sobie zgodną z prawem UE zmianę, może się okazać, że dyrektywa 2004/48/WE wywróci dotychczasowe zasady nie tylko w sporach z dziedziny praw własności przemysłowej lub prawa autorskiego. Gdyby w tych kategoriach spraw miało dojść do urynkowienia kwot zasądzanych tytułem zwrotu kosztów procesu, zasadne stałoby się pytanie, dlaczego w innych sprawach miałoby być inaczej. Takie rozwiązanie byłoby przecież systemowo niespójne i jawnie dyskryminowałoby pełnomocników zajmujących się innymi gałęziami prawa. Warto więc śledzić co się w tej sprawie będzie dalej działo.